17.05.2015

Rozdział pierwszy.


Moje serce biło zdecydowanie za szybko, co poskutkowało przyśpieszonym oddechem, a także idiotyczną, nikomu do życia nie potrzebną kolką. Przyznaję, nigdy nie byłem najlepszy w biegach długodystansowych, ale cholera jasna, to była jakaś męczarnia. Właściwie, mogłem dać sobie spokój, i zadzwonić po taksówkę, jednak chciałem porządnie się zmęczyć (co właściwie mi się udało) aby później znowu nie leżeć godzinami w łóżku, irytując się na tykający zegar, i myśląc, w którym momencie życia wszystko zepsułem.

Jednym ruchem naciągnąłem na głowę kaptur czarnej bluzy, po części chroniąc swoje brązowe loki przed niespodziewanymi, pojedynczymi kroplami deszczu, jak i mając nadzieję, że nikt we mnie nie rozpozna tego sławnego, zepsutego aż do szpiku kości, rozpuszczonego celebrytę, Harry'ego Styles'a.

Minąłem parę osób, patrzących z niedowierzaniem w niebo, jakby deszcz w Londynie, do tego w samym środku października, był czymś zdumiewającym. Większość szybko schroniła się w okolicznych kawiarniach, bądź po prostu ruszyła do domów, bo przecież wszyscy byli stworzeni z cukru, a lekka mżawka mogła okazać się dla nich zabójcza.

W sumie, powinienem się cieszyć z tego, że tak prędko zniknęli mi z oczu, ale prawie natychmiastowo poczułem się samotny na wytyczonej trasie.
Co z tego, że czuję się tak od dwóch miesięcy.
Tak, potwierdzam: wciąż posiadam uczucia, nie przepadam za odosobnieniem (z którym muszę się zmierzać dzień w dzień z racji mieszkania samotnie) i wolę napchać się frytkami, niż podzielić się nimi ze starszą siostrą (z którą nie utrzymuję aktualnie kontaktu).

Próbując opanować ciężki oddech, zdecydowanie zwolniłem, aż mój bieg zamienił się w spacer. Przysięgam, moja kondycja była w opłakanym stanie.

Ignorowałem coraz mocniejszy deszcz, który przemoczył moją ulubioną bluzę, będąc za leniwy aby ponowić przebieżkę. W sumie, mogłem zadzwonić po taksówkę, która przyjechałaby po mnie w ciągu kilku minut, ale moje lokum znajdowało się zaledwie dwie ulice dalej, gdybym zatrzymał się, czekając na transport, zmókłbym całkowicie oraz dwa funty w kieszeni raczej nie zadowoliłyby taksówkarza.

Pogrążony w myślach, dlaczego jestem w tym głupim, deszczowym Londynie, zamiast w słonecznej Australii, gdzie mógłbym dać koncert fanom, i czemu dwa funty to tylko dwa funty, omal nie ominąłem siedzącej pod murem dziewczyny, która wyciągała w moją stronę dłoń. Widząc jednak, że obojętnie przechodzę obok, spuściła wzrok, zabierając rękę z powrotem, i ukrywając ją w kieszeni za dużej, zimowej kurtki.

Nie, wcale nie jestem potworem, który jest obojętny na krzywdę innych. To, że bezdomni zawsze z lekka mnie brzydzili, nie oznacza, że jestem jakimś monstrum.

Tak jak powinienem postąpić, powróciłem do dziewczyny, i stojąc przed nią, szukałem po kieszeniach tych dwóch funtów. Minuty oraz sekundy mijały, podobnie jak moja cierpliwość co do odnalezienia pieniędzy. Byłoby to więcej niż żenujące, gdybym teraz odszedł, nie dając jej tej drobnej sumy.

W końcu, pod kluczami, chusteczkami do nosa, olbrzymim (właściwie, wielkość komórki do niczego mi się nie przydawała) telefonem a także za małej bransoletce otrzymanej któregoś dnia od fanki po koncercie (były to czasy, kiedy jeszcze wszyscy mnie kochali) odszukałem pieniądze.

Odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Niepewnie podniosła na mnie swój wzrok, a mną aż wstrząsnęło z wrażenia.

Na pewno widzieliście kiedyś chociaż jednego bezdomnego. Zazwyczaj, byli to nie najmłodsi panowie, z butelką alkoholu w ręku, żebrający o kilka funtów "na jedzenie".

W tym jednak przypadku, przed moimi stopami siedziała młoda dziewczyna, o atrakcyjnych rysach twarzy i niczego sobie oczach. Gdyby zamiast brudnych smug miała czystą twarz, złej jakości odzież wymieniła na ubrania dobrych firm, a skołtunione i tłuste włosy umyła oraz rozczesała, niczym nie różniłaby się od tych wszystkich idealnych dziewczyn, dumnie kroczących po londyńskich ulicach.

Starając się utrzymać kontakt wzrokowy, wyciągnąłem do niej dłoń z pieniędzmi. Drżała jej dolna warga, podobnie jak ręka, którą podniosła w moją stronę. Przez chwile wydawało mi się, że w jej oczach widzę strach pomieszany z zażenowaniem, jednakże zanim zdążyłem się dokładniej przyjrzeć, odwróciła spojrzenie w przeciwną stronę.

Nie mam pojęcia, co mnie wtedy podkusiło, ale gdy nasze palce zetknęły się, jednym zdecydowanym ruchem złapałem ją za całą dłoń, ciągnąć do góry. Źrenice dziewczyny rozszerzyły się, ale posłusznie wstała z chodnika. Przez dłuższą chwilę patrzyłem na nasze dłonie, aż nie zdecydowałem się odezwać.

- Jestem Harry. Zaopiekuję się Tobą.

_____________________
Jestem ogromnie wdzięczna, za komentarze pod pierwszą notką! ♥ 
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział zachęci was do dalszego czytania 'Upadku Anioła'.
Jeśli dotarłeś do końca rozdziału, byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś skomentował moją pracę.
Dziękuję! ♥


Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX